Jest to przestronny pokój z wieloma łóżkami, ale skromniejszy inż ten w Las Noches. Właśnie wszedł tutaj Tirreno z Sorą. Na jednym łóżku leżała już Ami.

- Kolejny ranny! - Dostatecznie głośno powiedziane,by mógł ktokolwiek w pomieszczeniu usłyszeć.

Z pomieszczenia obok wyszła Sayori.
-Połóż ją. Zaraz sie nimi zajmę. Mam nadzieję, że przeżyją. A ty idź odnajdź gwardzistę i powiedz, że jak zaraz nie przyjdzie to go zabiję!

- Dobra! A gdzie on? - Mówię jednocześnie kładąc Sorę na pobliskim łóżku.

-Zapewne gdzieś w Las Noches. - odpowiedziałeś i zaczeła iść w kierunku łóżka Ami.

- Gdzieś... - Wychodzę i kieruję się do sal szpitalnych Las Noches.

Pisz w sali szpitalnej w Las Noches.

Pukam przed wejściem i otwieram drzwi,po czym rozglądam się po pomieszczeniu.

Widzisz dwa łózka za zasłona, a reszta pomieszczenia jest pusta, z wyjątkiem sporej trumny na środku pomieszczenia

- Jeśli jest w niej gwardzista,to się nie dziwię. A jeśli nie... - Przełknąłem gulę w gardle a łzy napłynęły mi do oczu.
- Sayori,jesteś tu?

Nic nie słyszysz. Po chwili otwierają się drzwi i wchodzi gwardzista rozglądając się po sali.

- Rozumiem czemu ja jestem posłańcem. - Mówię sam do siebie.

-Yare Yare, pusto tutaj. O ciekawe kto jest w trumnie - zaśmiał się demonicznie i wyciągnął miecz - Może pora zabić drugą siostrę.

- I tak masz już źle,nie pogarszaj swojej sytuacji. - Mówię do niego i zaglądam za zasłony.

Leżą tam gołe Ami i Sora. Ami ma kilka pozszywanych ran, obie są podłączone do dziwnych aparatur.
-Ej na co patrzysz - spytał gwardzista

- Zmartwię cię chyba... - Wyjmuję głowę zza zasłony.
- Ale ta trumna jest chyba pusta. A siostry nie wyglądają jakby miały iśc na tamten świat...

Nagle trumna się otwiera i wychodzi z niej Sayori
-Co to za krzyki? - zapytała przecierając oczy.

- Przyprowadziłem gościa. - Odsuwam się i rękami wskazuję na gwardzistę.

-Haku, rozumiem twoje pobudki, ale to było dawno temu....-nagle Sayori sie na ciebie spojrzała - Wyjdź - pokazała palcem na drzwi

Wychodzę i czekam pod drzwiami lecznicy.

Po 5 minutach wychodzi gwardzista spokojnym krokiem palce ma pobrudzone krwią. Rusza przed siebie nawet nie patrząc na ciebie.

Myśląc makabryczne rzeczy pukam do drzwi lecznicy.

-Wejdź - słyszysz opanowany głos Sayori

Wchodzę i ukłaniam się.
- Jest pewna sprawa. Moje trenerki leżą ranne,a ja nie mam zamiaru siedzieć bezczynnie. Proszę więc o jakąś misję bądź o nowego trenera.

-Na wybrzeżu qin de Lapadole powinna być chatka, w ktorej mieszka kupiec, ma on dla mnie ważną przesyłkę. - powiedziała Sayori

- Dobra. Jeśli mnie nikt nie zatrzyma,będę dokładnie tutaj za jakąś godzinę. - Otwieram Gargantę i idę do Qin de Lapadole.